Nie jestem kulturoznawcą, ale wydaje mi się, że od co najmniej kilkunastu lat (a może i kilkudziesięciu) najwartościowsze dzieła, to dzieła łączące różne gatunki czy tradycje. Na ten przykład w muzyce wypaliły się już chyba wszystkie mody jakie były. Teraz – wartościowe dzieło muzyczne to dzieło pozlepiane. Pomieszaj folk z metalem, rap z rockiem, jazz z elektroniką, disco-polo z muzyką poważną (no dobra, tu może przesadziłem nieco…) a wychodzą z tego interesujące rzeczy.
Różne kanały kultury również się łączą. Modne są tak zwane performance, gdzie artysta, i puszcza film, i skrobie coś na ścianie, i się wygłupia, i muzyczkę zapodaje, i się śmiesznie przebrał etc. To też fajne, ciekawe, kreatywne, nowoczesne.
Trend łączenia wszystkiego ze wszystkim dociera, a jakże, i do świata HR. Napiszę tu o bardzo dla mnie wartościowej i w mojej opinii efektywnej formie szkoleniowej jaką jest Development & Learning Centre.
KRYZYS SZKOLEŃ?
Klasyczne szkolenia, tak jak spódnice bombki czy flanelowe koszule, już nie są modne. Polska, jak długa i szeroka, wyszkoliła się po pachy w ramach różnych projektów dofinansowywanych z Unii Europejskiej. Szczególnie Polska biznesowa i korporacyjna cierpi na przesyt szkoleń. Ile można? – pytają menedżerowie i proszą dział HR, aby znalazł dla nich coś nowego i ciekawego.
To w znacznej mierze jest prawda. Ludzie oczekują nowych form. Atrakcyjność klasycznych szkoleń wobec innych podniet oferowanych przez nowoczesność jest coraz niższa. Firmy szkoleniowe głowią się, co zrobić, żeby szkolenia były z efektem ŁAŁ 😊 . Najczęściej robią to tak, że nie nazywają szkoleniem czegoś, co szkoleniem tak naprawdę jest, żeby klient miał poczucie, że nie bierze udziału w szkoleniu, tylko w jakiejś innej metodzie rozwojowej.
Można jednak faktycznie proponować coś nowego.
Na przykład można połączyć Assessment Centre ze szkoleniem. Następnie gotować to na wolnym intelektualnym ogniu i powstaje nowe danie o wdzięcznej nazwie Development & Learning Centre (DLC).
O CO W TYM BIEGA?
To dość proste. Uczestnik DLC przez cały dzień bierze udział w różnych symulacjach. A to musi rozmawiać z niepokornym podwładnym, a to musi przeprowadzić prezentację na jakiś temat, a to w grupie współpracowników musi wypracować jakieś rozwiązanie itp. W trakcie tych symulacji, wyszkoleni obserwatorzy, zwani asesorami, oceniają jego zachowania. Następnie uczestnik pomiędzy kolejnymi zadaniami, albo blokami zadań, otrzymuje od jednego z asesorów informację zwrotną o prezentowanych przez siebie zachowaniach w tych zadaniach. Może na tej podstawie, w kolejnych ćwiczeniach, modyfikować, zmieniać swoje zachowanie, w kierunku większej efektywności. Może też eksperymentować, robić coś czego zwykle nie robi i patrzeć co z tego wyjdzie.
Często uczestników DLC prosi się jeszcze, aby pomiędzy różnymi symulacjami sami zastanawiali się co im dobrze wyszło, a co nie bardzo. Czasami prosi się ich o zrobienie jakichś testów lub symulacji komputerowych. Ich wyniki również są podawane na bieżąco, tak aby badany mógł zastosować otrzymaną informację zwrotną podczas kolejnych symulacji czy zadań.
Dodatkowo, po sesji, uczestnicy otrzymują indywidualne raporty podsumowujące ich sukcesy i zaobserwowane obszary do rozwoju w trakcie DLC. Zwykle taki raport jest przekazywany kilka dni po sesji. Na jego podstawie często budowane są plany rozwojowe i działania na przyszłość.
RÓŻNICE I PODOBIEŃSTWA
Może się wydawać, czytając szczególnie pierwsze paragrafy wpisu, że nie do końca poważnie traktuję ten trend za nowym. I tak trochę jest. Na pewno stoję na gruncie staroświecczyzny w poglądzie, że klasyczne szkolenia też są pomocne. Z drugiej strony nie wyczerpują one wszystkich możliwości rozwojowych i warto łączyć stare z nowym. Klasyczne szkolenia są dla pewnych grup wartościowe, a dla innych wartościowe będzie właśnie takie Development & Learning Centre.
A czym się jedno od drugiego różni?
Chyba wszystkim oprócz celu. Cel szkolenia i cel Development & Learning Centre jest ten sam. Chodzi o rozwój kompetencji. Reszta jest odmienna.
DLC | Tradycyjne szkolenie |
+ angażująca i dynamiczna forma | – momenty angażujące jedynie w trakcie ćwiczeń |
+ aktywność leży po stronie uczestnika | – aktywność leży po stronie trenera |
+ koncentracja na doskonaleniu umiejętności | – koncentracja na nabywaniu wiedzy |
+ szczegółowa indywidualna informacja zwrotna dla uczestnika | – ogólna informacja zwrotna dla uczestnika |
+ indywidualny raport dla uczestnika po sesji | – brak raportu dla uczestnika po sesji |
+ wysoka akceptacja obszarów do rozwoju przez uczestników | – możliwość ukrycia swoich obszarów do rozwoju (np. poprzez nie branie udziału w ćwiczeniach) |
+ pomiar kompetencji w każdym zadaniu | – brak pomiaru |
+ możliwość łatwej ewaluacji (np. poprzez kolejną sesję DLC) | – skomplikowany pomiar efektów |
+ metoda postrzegana jako innowacyjna i efektywna | – metoda postrzegana jako nienowoczesna i nieefektywna |
DLA KOGO?
- Wspominałem nieco wyżej, że w niektórych sytuacjach bardziej wartościowe są klasyczne szkolenia. Jednak Development & Learning Centre niewątpliwie jest bardzo atrakcyjne dla tych, co szkoleń już mają dość. Są to najczęściej menedżerowie czy pracownicy przeszkoleni na wylot. Tacy „co niejedno już widzieli”.
- DLC super się także sprawdza dla grup pracowników, którzy sądzą, że posiedli wszelką niezbędną wiedzę i umiejętności. Jest to metoda mocno „obnażająca” niedostatki kompetencyjne. Może być „zimnym prysznicem” motywującym do dalszych działań rozwojowych osoby przeświadczone o swojej omnipotencji.
- Sensownie także wykorzystywać DLC do pomiarów efektów programów rozwojowych. W klasycznym szkoleniu nie ma elementu pomiaru. W DLC jest, choć nie jest on tak dokładny jak w normalnym Assessment/Development Centre, ponieważ otrzymywana w trakcie sesji informacja zwrotna zaburza jego rzetelność. No ale to zawsze coś za coś.
- DLC natomiast nie sprawdzi się dla grup początkujących, niepewnych siebie. Osoby poddane DLC dość mocno się stresują. Raczej wypadają gorzej niźli lepiej, wedle ustalonych kryteriów ocen. Zatem jak chcemy kogoś podnosić na duchu, to nie warto stosować DLC. Zróbmy mu klasyczne szkolenie – nie wymyślajmy nie wiadomo czego.
Bardzo tę metodę polecam. Jest dla uczestników angażująca, wymagająca, ciekawa, efektywna i efektowna. Jest też modna – co warto wykorzystać póki modne nie stanie się coś innego (np. kursy neuroceptyczne, panoelektrosynaptyczne lub fotowoltaniczne).